Opublikowany przez: Kasia P. 2017-01-03 13:48:20
Autor zdjęcia/źródło: Anna Chomiak @
1. Perfekcjonizm, czyli nie potrafię sobie odpuścić drobiazgów
Młode mamy w dzisiejszych czasach działają na wielu płaszczyznach. Nie wystarcza im tylko macierzyństwo i zajmowanie się domem, pragną czegoś więcej. Doskonale to rozumiem, bo do niedawna sama byłam tykająca bombą. Powód? Za wszelką cenę starałam się, aby dom lśnił, obiad był ugotowany, dziecko dopatrzone, a ja do tego zadbana, wysportowana i ciągle rozwijająca się zawodowo i nierezygnująca z pasji. Z każdym kolejnym dniem, kiedy brakło sił zarówno psychicznych i fizycznych postanowiłam zaakceptować fakt, że jestem przede wszystkim mamą. Nie kucharką, nie gospodynią domową, nie sportowcem, czy też blogerką - po prostu mamą. Okazało się, że zrezygnowanie z nadmiaru obowiązków wyszło całej naszej rodzinie na dobre, czasem trzeba umieć powiedzieć sobie dość.
2. Dobre rady "innych" matek, czyli o tym jak trudno jest się nie porównywać
Czy twój synek już mówi? Kiedy zaczniecie trening czystości? Moje dziecko już chodzi i inne podobne teksty, to codzienność każdej matki, która wychodzi z domu. Słowem, wszędzie gdzie spotkają się dwie mamy, prześcigają się w przechwałkach, jakie to ich dziecko jest wspaniałe. No, jasne wiem, że istnieją rodzice, którzy zachowują w tym umiar i po czasie spędzonym z nimi, nie masz poczucia beznadziejności. Jednak coraz częściej obserwuję zjawisko porównywania ujemnego, kiedy to porównywanie naszego macierzyństwa (albo rodzicielstwa) powoduje w nas frustrację. To takie chwile, kiedy wydaje nam się, że jesteśmy beznadziejną matką bo nasze dziecko nie ma ochoty jeść marchewki z groszkiem, a Antek Kryśki się nią zajada. To takie chwile, gdy jesteś w miejscu publicznym, a twoje dziecko wydziera się wniebogłosy, a twoje uspokajanie nie przynosi rezultatów. To ten czas, gdy padasz na twarz ze zmęczenia i uświadamiasz sobie, że każdy kolejny dzień z dzieckiem to przysłowiowy gwóźdź do trumny. Dlaczego? Z bardzo prostej przyczyny, wciąż porównujesz się do innych, zapominając o tym, że każde dziecko jest inne i rozwija się w swoim rytmie. Za kilka lat będziesz z rozbawieniem wspominała wybrzydzanie twojego syna i zapragniesz, aby w ogóle zjadł z tobą obiad. Tak to działa i po prostu trzeba potrafić patrzeć na to wszystko z dystansem, a do tego potrzeba po prostu czasu.
3. Dziadkowie i babcie, czyli wojna pokoleń
Nie ma chyba na świecie nic bardziej irytującego niż rodzice lub teściowie, którzy wtrącają się w wychowanie naszego dziecka. I na wstępie muszę zaznaczyć, że totalnie nie zgadzam się z powszechną opinią, że: "dziadkowie są od rozpieszczania". Nie, w moim odczuciu obecność dziadków powinna być wsparciem, opoką a nie krytykowaniem i rujnowaniem całego misternego planu, który matka realizuje od pierwszego dnia narodzin dziecka. Sama to przerabiałam na sobie, kiedy to osoby z rodziny wydziwiały nad moimi córkami. Do klasycznych pytań, które wnerwiają, każdą matkę należą:
- Czy jemu nie jest za zimno?
- Dlaczego nie ma czapeczki?
- Pozwalasz dziecku chodzić boso?
- Czemu on jeszcze nosi pieluszkę?!
- Kiedy pozbędziecie się smoczka?
- "Za moich czasów... bla bla bla"
- Dlaczego pozwalasz mu na to, żeby nie jadł obiadu?!
Mogłabym tak wymieniać bez końca. Nie ma nic gorszego i bardziej demotywującego jak brak zrozumienia ze strony rodziny. To uczucie, gdy na początku swojej przygody z macierzyństwem potrzebujesz przekonania, że to co robisz jest dobre, że dasz radę i jesteś najlepszą matką, a w zamian dostajesz "milion dobrych rad", krytykę oraz podcinanie skrzydeł.
4. Wizerunek idealnej matki, czyli to co serwują nam media
Jako blogerka przejrzałam setki blogów parentingowych. W małym palcu mam wiedzę z większości portali dla rodziców i dzieci. Przeczytałam masę publikacji, odbyłam wiele rozmów z ekspertami z zakresu rozwoju dzieci, oraz wymieniłam spostrzeżenia z innymi matkami. I jakie są moje przemyślenia? Ludzie nagminnie kłamią. Media karmią nas wizerunkiem Matki Polki, która zawsze da radę. Wyfiołkowana, uśmiechnięta i seksowna mamuśka, która oczekuje na męża z ciepłym obiadem w domu lśniącym czystością. Jej dzieci nigdy nie mają humorów, nigdy nie grymaszą przy jedzeniu, nie płaczą, nie krzyczą, nie chorują i są po prostu ciche, niewidzialne i niezajmujące... Ile razy łapałam doła z tego powodu, że nie dawałam rady. Szukałam wsparcia w różnych miejscach, ale przyznanie się do tego otwarcie, że jako matka czasem nie radze sobie, nadal jest tematem tabu. To naprawdę główne źródło frustracji, przynajmniej mojej.
5. Brak wsparcia partnera, czyli samotne macierzyństwo
Nie mam tutaj na myśli wyłącznie mam, które samotnie wychowują swoje dzieci - dla nich zawsze będę pełna podziwu i bezapelacyjnej akceptacji. Chodzi mi o sytuację, kiedy para posiada potomstwo, a większość obowiązków okołodomowych, wraz z opieką nad dzieckiem to zadania matki. Myślę, że każda mama miewała takie momenty, chwile zwątpienia, kiedy to ojciec dziecka angażował się za mało w proces wychowawczy czy po prozaiczną pomoc przy codziennych obowiązkach. Pojawienie się dziecka w domu - zmienia wszystko, wywraca wasz dotąd poukładany świat, nieodwracalnie. Tuż po porodzie, trzeba poradzić sobie ze zmęczeniem, nową sytuacją i milionem spraw, które dotychczas były ogarniane na spokojnie. Mężczyźni maja tak, że czasem nie wspierają, bo nie wiedzą jak to tego się zabrać. Wydaje im się, że "przecież pomagają" lub "jak można być zmęczoną siedząc z dzieckiem w domu?!". Po dwóch latach macierzyństwa i od niedawana podwójnego macierzyństwa, znalazłam i na to sposób. W chwilach frustracji, kiedy wszystko wymyka się spod kontroli, córki dają w kość - przekazuję mężowi wartę nad domem. Po prostu się ulatniam. Ściągam mleko, przekazuję informacje o stanie zdrowia i potrzeb dzieci i wychodzę z domu odetchnąć.
Gwarantuję wam drogie mamy, że taka godzinka, dwie z dzieckiem - kiedy to tatuś "ogarnia" domową rzeczywistość, robi bardzo dobrze całej rodzinie. Znikają pretensje partnera o brak obiadu, niepozmywane naczynia i inne drobiazgi. Dzieci mniej płaczą, koty nie miauczą i nie dokuczają, a ty mamo, masz czas by sobie odetchnąć. Poukładać w głowie plan na działania na później, na koleje dni i możesz przekonać siebie, że po każdej burzy wychodzi słońce, a frustracje? Kiedyś miną, tylko na nie potrzeba czasu.
Autor: Anna Chomiak nieidealnaanna
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.